Z okazji 50. rocznicy nawiązania międzynarodowego dialogu pomiędzy Kościołami katolickim i pentekostalnymi, papież Franciszek zaapelował o odnowienie wspólnych wysiłków na rzecz głoszenia Ewangelii. Napisał o tym w przesłaniu, skierowanym do obradującej w Watykanie Komisji ds. Dialogu Katolicko-Zielonoświątkowego. "Chcę się skoncentrować na jednym doświadczeniu, które ostatecznie zdecydowało, że jestem w Kościele katolickim" - mówi dominikanin. Bp. Czaja: chrześcijaństwo zielonoświątkowe jest dziś największym wyznaniem chrześcijańskim na świecie - Biorąc pod uwagę liczbę praktykujących wiernych, chrześcijaństwo zielonoświątkowe jest dziś największym wyznaniem chrześcijańskim na świecie. Neopentekostalizm jest też wyzwaniem wewnątrz Kościoła. Przed nami trudne zadanie wypracowania jasnych kryteriów weryfikacji chrześcijańskiej tożsamości w różnych środowiskach i wspólnotach – mówił bp Andrzej Czaja podczas trzeciej sesji międzynarodowej konferencji „Ekumenizm – formacja – integracja. - Biorąc pod uwagę liczbę praktykujących wiernych, chrześcijaństwo zielonoświątkowe jest dziś największym wyznaniem chrześcijańskim na świecie. Neopentekostalizm jest też wyzwaniem wewnątrz Kościoła. Przed nami trudne zadanie wypracowania jasnych kryteriów weryfikacji chrześcijańskiej tożsamości w różnych środowiskach i wspólnotach – mówił bp Andrzej Czaja podczas trzeciej sesji międzynarodowej konferencji „Ekumenizm – formacja – integracja. Wierni "przejmują" stadiony, modlitwa wychodzi poza kościoły. Kolejni charyzmatyczni liderzy i duchowni zdobywają popularność i gromadzą tłumy. To rodzi pytania, na które szukamy odpowiedzi. Roman Groszewski SJ / Piotr Kosiarski Duch Święty działa w Kościele bardzo szeroko. Jeśli zawęzimy Jego prowadzenie do określonej grupy ludzi, staniemy się zwolennikami "ekskluzywnego" działania Pana Boga w Kościele. Kto tak robi, głęboko błądzi. Filipiny: kościoły protestanckie podjęły dialog teologiczny Luteranie i zielonoświątkowcy rozpoczęli oficjalny 5-letni dialog teologiczny, mający przyczynić się, jak zapowiedziano, do lepszego wzajemnego zrozumienia oraz do dawania na szczeblu lokalnym i międzynarodowym wspólnego świadectwa wiary. Luteranie i zielonoświątkowcy rozpoczęli oficjalny 5-letni dialog teologiczny, mający przyczynić się, jak zapowiedziano, do lepszego wzajemnego zrozumienia oraz do dawania na szczeblu lokalnym i międzynarodowym wspólnego świadectwa wiary. "Jedność rodzi się na wspólnej drodze" - powiedział Papież, witając pastora Giovanniego Traettino z Ewangelicznego Kościoła Pojednania. John L. Allen Katolicy nie są jedyną grupą w Ameryce Łacińskiej z której wywodzą się męczennicy. Manuel Gutiérrez, młody zielonoświątkowiec, oddał swoje życie, broniąc biednych. Papież przyjął zielonoświątkowych pastorów Papież Franciszek przyjął grupę około stu pastorów zielonoświątkowych z różnych stron świata, którzy wyrazili życzenie odwiedzenia go. Do tego prywatnego spotkania doszło 7 maja po południu w sali przy Auli Pawła VI w Watykanie. Papież Franciszek przyjął grupę około stu pastorów zielonoświątkowych z różnych stron świata, którzy wyrazili życzenie odwiedzenia go. Do tego prywatnego spotkania doszło 7 maja po południu w sali przy Auli Pawła VI w Watykanie. Papież, zielonoświątkowcy, Świadkowie Jehowy Czy papież, który prosi zielonoświątkowców o wybaczenie zła, którego doznali także od katolików, występuje przeciw nauczaniu Kościoła? Czy wskazuje nam jednak, że w relacjach z innymi wyznaniami nie jesteśmy bezgrzeszni? Czy papież, który prosi zielonoświątkowców o wybaczenie zła, którego doznali także od katolików, występuje przeciw nauczaniu Kościoła? Czy wskazuje nam jednak, że w relacjach z innymi wyznaniami nie jesteśmy bezgrzeszni? Radio Watykańskie / slo Narada o sektach i New Age w Watykanie W Watykanie odbyła się dzisiaj międzydykasterialna narada na temat sekt i ruchów New Age. Obrady prowadził kard. Jean-Louis Tauran, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Dialogu Międzyreligijnego. W Watykanie odbyła się dzisiaj międzydykasterialna narada na temat sekt i ruchów New Age. Obrady prowadził kard. Jean-Louis Tauran, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Dialogu Międzyreligijnego. Dialog z Kościołami zielonoświątkowymi Kwestia charyzmatów w Kościele, ich znaczenia duchowego, rozeznania i konsekwencji duszpasterskich to temat watykańskich obrad dialogu katolicko-pentakostalnego, jakie miały miejsce w dniach od 10-16 czerwca. Kwestia charyzmatów w Kościele, ich znaczenia duchowego, rozeznania i konsekwencji duszpasterskich to temat watykańskich obrad dialogu katolicko-pentakostalnego, jakie miały miejsce w dniach od 10-16 czerwca. {{ }} {{ }}
To troche fanatyzm, ale tez normalne prawa rynku. Taki "swieto-bliwy" byczy sie przez caly tydzien a niedziela jest jedynym dniem w ktorym moze swoje owieczki obedrzec z kasy. Nic
Także w Kanadzie nie milkną echa wokół nowelizacji ustawy o IPN. Przed jej konsekwencjami tutejsza prasa ostrzegała już w 2016 roku. Dziś widzimy, że proroczo. Można pomyśleć, że przyjazd wysokiej rangą delegacji IPN akurat w tych dniach to dobry prognostyk i szansa na konstruktywny dialog w sprawie ostatnich kontrowersji. Ucieszyłam się, że Instytut podejmuje wysiłki, by gasić ten niekontrolowany pożar. Ale przedwcześnie. Chodzi bowiem nie o ramy dyskusji o Holocauście i nowej legislacji, lecz o budowę kolejnego pomnika. W połowie lutego (a więc w czasie najbardziej zaognionego sporo wokół ustawy) do Kanady wybrali się przedstawiciele Instytutu Pamięci Narodowej. W Toronto delegacja spotkała się z przedstawicielami Polonii w siedzibie Polskiego Związku Narodowego. To tu w pierwszych słowach wiceprezes Instytutu Pamięci Narodowej Jan Baster przyznał, że ich pobyt nie ma zwiazku z rozgłosem wokół ustawy: „Nasze przybycie nałożyło się na pewną aferę związaną z Instytutem, choć przebiegającą bez udziału Instytutu”. IPN przyjeżdża do Kanady – po co? Celem delegacji były bowiem rozmowy o możliwości współfinansowania pomnika ofiar komunizmu w stołecznej Ottawie. Ma on powstać staraniem wietnamskich i koreańskich społeczności. Szerzej o tej inicjatywie przeczytają Państwo tutaj. Ale nie można było marzyć o lepszych okolicznościach. Polskim kryzysem wywołanym nowelą ustawy o IPN zajmuje się też tutejsza prasa, i to nie tyle w sekcji „Doniesienia z zagranicy”, ile raczej w „Komentarzach”. Dlaczego wiceprezes IPN nie spotkał się z kanadyjskimi liderami opinii, publicystami i naukowcami, by przedyskutować kontrwersje wokół nowej legislacji? Dlaczego zmarnował okazję, choć był na miejscu w najlepszym możliwym czasie? Baster przynaje: – Po pierwsze dlatego, że po co innego przyjechaliśmy. Po drugie dlatego, że nie ma tu specjalnie co komentować, a w każdym razie nie my powinniśmy to robić. Zresztą od innych kontrowersji wokół noweli wiceszef IPN także się dystansuje: – Mam głębokie przekonanie, że całe nieporozumienie jeżeli nie wynika z czyjejś złej woli, to wynika z tego, że nie wszyscy czytają przepisy prawne starannie i ze zrozumieniem. Myślę, że wielu nieporozumień można by uniknąć, gdyby wyciągać właściwe wnioski z precyzyjnych zapisów. [Ta ustawa] nie atakuje nikogo, nie stwarza niebezpieczeństwa dla wolności słowa. Jest naturalną próbą obrony dobrego imienia Polski wobec występujących wielokrotnych przypadków tego imienia szargania. Chwilę potem, na szerszym spotkaniu z Polonią, wiceszef IPN wyjaśni: – Nie o wolność słowa chodzi, lecz o wolność lżenia narodu i państwa polskiego. Prawdziwi naukowcy mogą prowadzić swoje badania w sposób nieskrępowany, dowolny. Artyści, nad czym boleję, mogą wyrażać swoją wrażliwość, swoje ekspresje w sposób też dowolny. Nie widzę tutaj żadnego momentu, w którym ktoś, kto myśli poważnie o ojczyźnie i o narodzie własnym, mógłby mieć coś przeciwko temu. Spotykamy się jeszcze przed wejściem zmian w życie, ale prezes już sugeruje, że nie będzie to narzędzie efektywnie wykorzystywane: – Dla mnie najważniejsze jest to, że ta ustawa jest. Pewnie nawet najważniejsze nie jest to, ilu będzie skazanych z tego powodu. Ale sama wola państwa, żeby w sposób stanowczy powiedzieć „nie” i zagrozić karą, jest tutaj najistotniejsza. Jak wyjaśniają przedstawiciele Instytutu, wcześniej zabrakło woli politycznej, ale od dwóch lat IPN – choć formalnie niezależny od bieżącej polityki – tę wolę dostrzega. – W tej chwili ekipa rządząca uznała, że należy zaopatrzyć państwo polskie w narzędzie prawne, które będzie można skutecznie wykorzystywać – tłumaczył Adam Siwek, szef Biura Upamiętnienia Walk i Męczeństwa, dodając, że podobne ustawy funkcjonują choćby w Izraelu czy na Ukrainie. Czy zmieni się zaangażowanie prokuratorów IPN w związku z listem wicemarszałka Senatu Stanisława Karczewskiego z początku lutego? W tym niebywałym piśmie marszałek wyjaśnia racje przemawiające za ustawą, ale też podnosi kuriozalny apel do Polaków żyjących poza granicami kraju. Apeluje „o dokumentowanie i reagowanie na przejawy antypolonizmu, krzywdzące nas sformułowania i opinie. Proszę o powiadamianie naszych ambasad, konsulatów i konsulów honorowych o pomówieniach naruszających dobre imię Polski”. Agnieszka Jędrzak, kierownik Samodzielnej Sekcji Kontaktów Międzynarodowych w IPN, przypomina, że jeszcze w 2017 roku została podpisana umowa o współpracy między MSZ a IPN, ułatawiająca taką wymianę informacji. – Już przed wejściem w życie tej ustawy współpracowaliśmy w ramach pojawiającej się w przestrzeni publicznej, zagranicznej dyfamacji, zniesławień, fałszywych kodów historycznych. Placówki dyplomatyczne nas o takich sygnałach informowały, przesyłały nam treści artykułów, odpowiednie piony merytoryczne reagowały. Polonia pyta o ustawę o IPN Pytań i spraw, którymi Polonia chce zainteresować IPN, jest mnóstwo: od sposobów dbania o miejsca pamięci, cmentarze i pomniki, głód materiałów edukacyjnych, a także kontrowersje wokół filmu dokumentalnego „Warszawa: sztuka w walce w ultranacjonalizmem”, jaki niedługo po warszawskim Marszu Niepodległości wyemitowała publiczna telewizja CBC. Dokument przedstawia punkt widzenia młodych artystów (w tym Marii Peszek) stojących w opozycji do obecnej narracji politycznej. Jego emisja spotkała się z ostrym stanowiskiem Kongresu Polonii Kanadyjskiej. Prezes tej największej organizacji polonijnej w Kanadzie Władysław Lizoń przekonywał, że to „szkalownie polskiego imienia”: – To jest paszkwil przeciwko Polsce. Jedna z kobiet chce opowiedzieć o trudnościach, jakie napotkała podczas realizacji dokumentu o Polsce („tylko prezydent Kaczyński i minister Fotyga nie sabotowali mojej drogi do filmu”), ale prowadzący sugeruje, że to nie miejsce i czas. W odpowiedzi słyszy z tylnych rzędów, że jest komunistą, szpiegiem i Żydem. Reżyserka dostaje mikrofon. Wraca też temat agentury w społecznościach polonijnych. To temat z rzadka dostrzegany z perspektywy Warszawy, ale dla emigracji to często wciąż niezabliźniona rana, żywa krzywda. Podziały są równie głębokie co w ojczyźnie: po jednej stronie złamane kariery, przekreślone życiorysy i poczucie straty. Po drugiej infamia, ostracyzm, oskarżenia o zdradę (nie zawsze słuszne). Listę Wildsteina czyta się tu wciąż na nowo. Ktoś pyta o Jedwabne – kiedy wreszcie ekshumacja? Ktoś inny przypomina, że minister Gliński przeznaczył 100 mln na Cmentarz Żydowski w Warszawie: – Kto to widział, żeby Polska Żydom cmentarze utrzymywałała? Powraca też temat nowelizacji ustawy o IPN. Na wątpliwości co do efektywności nowego prawa goście odpowiadają: grunt, że taka ustawa w ogóle jest. Głos zabiera mężczyzna w błękitnej koszuli. Opowiada o dziadku wywiezionym do obozu i o dzisiejszej atmosferze wokół wojennej historii Polski. Przekonuje, że ofensywa wokół ustawy o IPN jest chybiona, bo „trzeba dbać o ekonomię, o młodzież”. – Pomniki mijają się z celem, bo nic nie dają nowemu pokoleniu. Człowiek, który mówi, że dziś nie czas na pomniki, ale na edukację, jako jedyny spośród zabierających dziś głos nie dostaje braw od zgromadzonych tu Polaków. Odpowiada Adam Siwek z IPN, przekonując, że pomniki są jednym z narzędzi walki o prawdę historyczną. – Takie twierdzenie, z jakim mieliśmy do czynienia w czasie rządów poprzedniej ekipy – nie myślmy o historii, patrzmy w przyszłość, historia jest bez znaczenia, wszyscy mają być nowocześni, otwarci i zhomogenizować się w taką bezwładną masę bez narodowości i tradycji – to jest fikcja. Każdy naród, każde państwo, jeżeli poważnie siebie trakuje, swoją podmiotowść, swoją niepodległość, to bardzo twardo broni tradycji i swojej wizji historii, i my też to powinniśmy robić. Ale dyskusja o nowelizacji ustawy o IPN toczy się też poza środowiskami polonijnymi i przybiera inne perspektywy niż te prezentowane za drzwiami Polskiego Związku Narodowego. Losy ustawy o IPN oczami kanadyjskich mediów Główne kanadyjskie media z uwagą śledzą losy nowelizacji ustawy o IPN. W przeszłości także kanadyjskim mediom zdarzało się operować terminem „polskie obozy śmierci”. Był to raczej skrót myślowy, odnoszący się do lokalizacji (podobnie jak w zestawieniach „getto warszawskie” czy „getto łódzkie”). Zawsze takie sytuacje spotykały się z gorącym protestem mieszkających tu Polaków, z Kongresem Polonii Kanadyjskiej na czele. Listy do czołowych mediów stosowała też polska ambasada w Ottawie. Regularne podkreślanie, że obozy te były tylko zlokalizowane w Polsce, ale budowane i zarządzane przez niemieckich nazistów, przyniosły spodziewany skutek. Do obowiązujących w mediach stylebooków trafiły zalecenia, by nie stosować tego terminu, który może być niewłaściwie odczytany. Warto też dodać, że kanadyjskie media interesowały się planowanymi zmianami w ustawie o IPN jeszcze w 2016 roku, gdy ogłoszono inicjatywę ustawodawczą. Na łamach poczytnego magazynu „Maclean’s” prof. Jan Grabowski z Uniwersytetu w Ottawie krytykował odejście przez Polskę od ładu demokratycznego, w tym reformy PiS dotyczące sądownictwa i mediów. Przestrzegał też, że nowa władza chce na nowo pisać historię, i wskazywał zagrożenia, jakie niesie majstrowanie przy ustawie o IPN. „Na nieszczęście dla polskich władz – a na sczęście dla tych, którzy trudnią się badaniem przeszłości – historia Holocaustu, która jest stawką w tej grze, nie jest własnością polskiego rządu. Historia Zagłady europejskich Żydów jest w zasadzie jedyną światową cząstką historii narodowej Polski, która dociera do umysłów i serc ludzi na całym świecie. Każda próba uciszenia debaty i tłumienia badań akademickich nad różnymi aspektami histori Shoah może być, powinna być i – miejmy nadzieję – będzie widziana jako rodzaj przekłamań na temat Holocaustu albo zaprzeczenia Holocaustowi. A to coś, co spotka się z gorącym protestem międzynarodowej społeczności”. Dziś widzimy, że prof. Grabowski nie pomylił się, choć przeciwko jego słowom protestowała w 2016 roku ambasada RP w Ottawie, argumentując, że naukowiec wypacza proporcje udziału Polaków w zabijaniu Żydów (wedle Grabowskiego w czasie okupacji Polacy zabili ok. 200 tys. Żydów). Na chwilę sprawa ustawy o IPN przycichła, ale gdy tylko w styczniu ogłoszono planowane zmiany, pierwsza zabrała głos szefowa kanadyjskiej dyplomacji. Cynthia Freeland napisała na Twitterze, że Kanada jest zaniepokojona potencjalnym wpływem ustawy na wolnść słowa. „Wzywamy Polskę do poszanowania swobody intelektualnej i zapewnienia warunków swobodnej dyskusji oraz nauczania o potwornościach nazistowskich obozów śmierci”. Ambasador: W naszej społeczności i w naszych kościołach antysemityzmu nie ma Wkrótce, z końcem stycznia, publiczna stacja CBC opublikowała obszerną audycję poświęconą nowelizacji ustawy i nastrojom antysemickim w Polsce. W studiu radiowym abasador RP w Kanadzie Andrzej Kurnicki tłumaczył, że ustawa nie ma na celu pisania historii na nowo, ale zapewnienie, że będzie ona przedstawiana właściwie: „Chronimy wspólną pamięć obywateli polskich i obywateli żydowskich”. Przekonywał też słuchaczy, że nowe prawo jest odbiciem działających już przepisów o zakazie negowania Holocaustu, i uspokajał, że będzie przewidywało wyjątki dla badań naukowych i działalności artystycznej. Ambasador powiedział, że Polacy nie kolaborowali z nazistami przeciw Żydom i nie byli współwinni. „Były pojedyncze osoby, zgadzam się, które mogły nie zachowywać się tak, jak byśmy się tego spodziewali. Ale Polacy zapłacili cenę”. Dla zainteresowanych cały zapis rozmowy tutaj. Ambasador musiał zmierzyć się z zarzutem, że ustawa o IPN jest potrzebą na bieżące potrzeby polityczne. Na uwagę dziennikarki, że nowelizacja nie dotyczy przeszłości, ale „dzisiejszej polityki i dzisiejszego antysemityzmu”, ambasador odparł, że o tym nie może być mowy: „Nie ma antysemitzmu w polskim życiu, w naszej społeczności ani w naszych kościołach”. Na dowód tego ambasador stwierdził, że także do partii rządzącej należą Polacy o żydowskich korzeniach, a w Polsce „najwyżsi urzędnicy są w związku z żydowską rodziną”. Ale media nie wydają się przekonane. Głos zabrał Ed Sonshine, założyciej jednej z największych firm nieruchomościowych w Kanadzie, który wypowiedział się w obszernym materiale na temat kontrowersyjnej ustawy, jaki przygotowała agencja Bloomberg. Sonshine, którego żydowskie korzenie wywodzą się z Polski, opowiedział historię swojej rodziny. W 1945 roku jego wujowie wrócili do rodzinnej miejscowości na południu kraju sprawdzić, kto przeżył. Zatrzymali się na noc u polskiego gospodarza, który zgodził się przenocować ich w szopie. Ale wkrótce wrócił z ostrzeżeniem: w karczmie Polacy namiawiają się, by przyjść w nocy was zabić. Boją się, że wróciliście do swojego domu, po swoje mienie. Byliście i tacy, i tacy – zdaje się mówić Sonshine – jedni nas chronili, drudzy zabijali. O polskich okropnościach podczas wojny trzeba mówić tak samo jak o heroicznych czynach Polaków, tłumaczy. Sonshine, jako jednen z czołowych kanadyjskich biznesmenów, dodaje, że nowelizacja ustawy o IPN jest „niefortunna”. Konsul: Polska jest krajem demokratycznym Unii Europejskiej Poza tym, choć prasa w Kanadzie dawno odrobiła lekcje i – dzięki staraniom Polonii – nie używa się tu krzywdzących sformułowań „polskie obozy”, to dyskusja wokół IPN przeniosła się już na inny poziom. Media patrzą na kryzys co najmniej krytycznie, ale to tylko element szerszej układanki, dobrze widocznej z dystansu. Wyraźnie widzi się tu ciągłość przemian w Polsce po 2015 roku, ostry skręt w prawo i radykalne zerwanie z dotychczasowym demokratycznym porządkiem. Protesty wobec noweli są tylko kolejną odsłoną dyskusji o przemianach w Polsce, którymi Kanada jest zaniepokojona. Kilka dni temu dziennik „Toronto Star” opublikował bardzo obszerny tekst poświęcony polskim sprawom: „Polska musi stawiać czoła swej historii, a nie dławić dyskusję”. To przekrojowy materiał, mówiący czytelnikowi między innymi, że Polska była ofiarą hitlerowskiej napaści, i przypominający, że nasz rząd nie godził się na kolaborację. Opowiada też o naszej fundamentalnej roli w obaleniu komunizmu, ale też o dzisiejszym odchodzeniu od demokratycznych procedur i osuwaniu się w stronę autorytaryzmu. Z tekstu czytelnik dowie się, że jedni Polacy mają drzewka w Yad Vashem, lecz drudzy prześladowali, wydawali i zabijali Żydów w czasach drugiej wojny. Tekst pokazuje złożoność naszej historii, ale jest krytyczny wobec uciszania debaty w obszarach „szczególnie wrażliwych dla narodowców (także tych dominujących w obecnych rządzie w Warszawie), którzy obawiają się, że doniesienia o współpracy z nazistami będą paliwem dla, jak to nazywają, polityki wstydu, prowadzonej przez zagranicznych krytyków wobec Polski”. Swoją replikę do tekstu opublikował konsul generalny RP w Toronto. Krzysztof Grzelczyk wezwał „do opartego na równych zasadach i spokojnego dialogu, którego bez wątpienia potrzeba w tej sprawie”, i tłumaczył, że ustawa nie zagraża swobodnej debacie. „Polska jest wszakże należącym do Unii Europejskiej demokratycznym krajem, oferującym całkowite gwarancje sprawiedliwego traktowania każdemu, również prof. Janowi Grabowskiemu, którego hipoteza na temat wielkiej liczby Żydów, którzy zginęli rzekomo za sprawą działań Polaków, została zacytowana w artykule zaraz obok niewielkiej grupy 6706 polskich Sprawiedliwych”. Jakie zostały nam narzędzia? Nie trzeba przekonywać przekonanych, że obozy śmierci nie były polskie – to już tutaj wiadomo. Potrzeba nowej narracji, nowych wątków. W czasie gdy tutejsza prasa pisała o kontrowersjach wokół ustawy – i polskich trudnościach ze stawieniem czoła historii – konsul Krzysztof Grzelczyk urządził pokaz filmu o Irenie Sendlerowej i akcji ratowania żydowskich dzieci z getta. Na jego zaproszenie odpowiedzieli dyplomaci z Ukrainy i z Niemiec. To ważny gest naszych sąsiadów, że siadają z nami do stołu w dniach, kiedy coraz brutalniej dokonujemy samookaleczenia. Ale wielu więcej narzędzi nie ma. Projekcje filmu są ograniczone do wybranego grona zaproszonych gości. Za to nie ma ograniczeń w dostępie do materiałów takich jak niesławny film opublikowany przez organizację amerykańskich Żydów, którzy deklarują do kamery, że nie boją się mówić o „polskim Holocauście”. To takie filmy tu docierają, także do młodych odbiorców, którzy nie mają ugruntowanej wiedzy historycznej. Nie będą jednak szukać pomników, które pragną stawiać polskie władze. Na spotkaniu Polonii z przedstawicielami IPN były prawie same posiwiałe głowy. To dojmujący widok: brakuje Polaków i Kanadyjczyków polskiego pochodzenia, którzy byliby urodzeni później niż w stanie wojennym (czyli prawie 40 lat temu). To pokolenie urodziło się i mieszka w internecie, i to tam trzeba do niego mówić. Zabawa w wykorzystanie drzemiącego w Polsce antysemityzmu i próba zadekretowania prawdy na potrzeby bieżącej polityki krajowej wymknęły się władzy spod kontroli. Do tej pory działania polskich władz były co najmniej przeciwskuteczne. Pielgrzymowanie za ocean, by stawiać pomniki, polskiej racji stanu nie pomoże. Jeśli chcemy włączyć się w dyskusję o nas, jaką prowadzi się na świecie, musimy rozumieć kod, jakiego się w tej rozmowie używa. Póki co mówimy tylko sami do siebie. Mówimy o sobie tylko dobrze. A kto ma o nas inne zdanie, tego mowa jest antypolska.W Polsce nadal sekta ta nie jest popularna, co nie znaczy, że jej u nas nie ma. Wręcz przeciwnie – w 2006 roku do Warszawy przybyło kilkunastu wolontariuszy z różnych państw świata, by Ernst Troeltsch KOŚCIÓŁ A SEKTA* Kościół pojmowany jest na ogół jako konserwatywny twór, odznaczający się względną aprobatą dla świata, który go otacza. Zrzeszając znaczne masy ludności i pretendując do miana organizacji wszechobecnej i wszechogarniającej, Kościół realizuje swoiście rozumianą zasadę uniwersalności. Jego przeciwieństwo stanowi sekta. Sekty są zwykle stosunkowo małymi grupami, w których realizuje się dążenie do wytworzenia osobistych, bezpośrednich więzi między członkami. Dopuszczalne jest także tworzenie się w ramach sekt mniejszych grup. Stanowi to jedno z podstawowych założeń każdej sekty. Działalność sekt pozbawiona jest aspiracji dokonywania zmian, czy podbojów w ogarniającej je rzeczywistości, a ich stosunek do świata, państwa czy społeczeństwa pozostaje zawsze niezmiennie obojętny, bądź niechętny. Nigdy nie dążą one do włączenia się w nurt życia społecznego, pragnąc raczej pozostać na uboczu, lub tworzyć własne, samowystarczalne wspólnoty. Szczegóły sposobu postępowania dostosowują wszakże do panujących warunków społecznych, O ile w przypadku Kościoła obserwuje się zwykle działania, których celem jest objęcie kontrolą państwa, wykorzystanie wszelkich okoliczności dla realizacji swych założeń, a w konsekwencji — zdobycie trwałego miejsca wśród wpływowych ugrupowań społecznych, nawet za cenę częściowej utraty niezależności, o tyle sekty kierują się raczej w stronę warstw niższych, lub takich, które objawiają dezaprobatę dla porządku państwowego bądź społecznego. Wiąże się z tym ogólna postawa sekt wobec nadprzyrodzonego układu odniesienia chrześcijaństwa oraz propagowanej przez Kościół ascezy. Sfera życia doczesnego traktowana jest przez Kościół jako środek dla osiągnięcia podstawowego, nadprzyrodzonego celu życia. Cel ten może zostać osiągnięty jedynie drogą realizacji zasad ascezy, pod ścisłym kościelnym kierownictwem. Podejście sekt jest odmienne: uwagę swych wiernych kierują one na pozaziemski cel życia bezpośrednio. W tym właśnie wyraża się indywidualistyczny charakter ich ascezy, prowadzący, jak się wydaje, do o wiele pełniejszego jej rozkwitu. Nie można przy tym pominąć różnicy w pojmowaniu ascezy przez Kościół, a zwłaszcza zakony, oraz przez sekty. Dla Kościoła jest ona wyrazem szczególnej cnoty, a jej praktykowanie — swoistą formą doznania religijnego, które wyraża się w drodze kontemplatywnego odrzucenia zmysłowości i innych, często przesadnych praktykach, nawiązujących do wzorów późnoantycznych kultów zbawczych (Erlösungskulte). Postępowanie takie musi graniczyć niejednokrotnie z wyznawaniem podwójnej moralności. Asceza sekt natomiast zawiera się w prostej zasadzie ogólnej powściągliwości, a także lojalności wobec prawa w sferach objętych przysięgą, w dziedzinie własności, wojny, czy stosowania przemocy. Powołuje się ona na treść Kazania na Górze oraz na klarowne przeciwieństwo Królestwa Bożego wobec całokształtu porządków ziemskich. Potrzebę wyrzeczeń propaguje się tutaj wyłącznie jako środek do osiągnięcia powszechnej miłości, nigdy zaś nie pojmuje się jej jako narzędzia dokonywania w imię religii niezwykłych i heroicznych czynów. Asceza sekt łączy się z ascezą Kościoła i zakonów jedynie o tyle, o ile obie akceptują zasady zawarte w Kazaniu na Górze oraz zasadę miłości powszechnej. Obce jej pozostają wszakże zakonne kanony ubóstwa i ślepego posłuszeństwa; nie to jest jej ideałem, lecz rozwój więzów miłości, niezmąconej konfliktami i podziałami społecznymi. Wszystko to, co odróżnia późnośredniowieczny Kościół od sekty, jest przypuszczalnie pochodne od wspólnej dla obu organizacji, wewnętrznej struktury. Istnienie takiej struktury można uzasadnić wskazując na prachrześcijaństwo, jako formację poprzedzającą istnienie zarówno Kościoła, jak sekt. Wyczerpująca analiza socjologiczna ruchów prachrześcijańskich pozwała równocześnie dostrzec źródła współczesnej odmienności strukturalnej sekt i Kościoła, pozwala także zrozumieć wiele atrybutów rozwoju ich stosunków w późniejszym czasie. Okazuje się, że w pierwszych latach swego istnienia Kościół bardzo przypominał sektę. Momentem, który zadecydował o przyspieszeniu procesu dochodzenia przezeń do współczesnego kształtu, było uformowanie się dojrzałej doktryny w odniesieniu do sakramentów i kapłaństwa. Początkowego okresu istnienia Kościoła nie zakłócał poważniejszy rozwój działalności sekt, które wprawdzie egzystowały, stanowiąc jednak organizmy na tyle amorficzne i nieokreślone, że ich wpływ na oblicze Kościoła nie mógł być znaczący. Przełom nastąpił dopiero z chwilą wyłonienia się kontrowersji między sakramentalno-hierarchicznymi poglądami św. Augustyna a doktrynami donatystów. Sprzeczność ta wygasła wszakże równocześnie z zanikiem chrześcijaństwa afrykańskiego, po to, by odżyć w okresie gregoriańskiej reformy Kościoła. Wtedy to problem relacji Kościół — sekty pojawia się z nową, istotną silą. Nie można także pominąć zagadnienia mylących skojarzeń, jakie wzbudza stosowanie terminu „sekta”. Wyrażenie to bywało traktowane tylekroć polemicznie, co apologetycznie. Sekty, to — mówiąc najog- ólniej — takie odróżniające się od oficjalnego Kościoła grupy, które zachowując określone elementy idei chrześcijańskiej, ujmują je i kultywują w oderwaniu od innych, czyniąc to w taki sposób, że w konsekwencji przeciwstawiają się doktrynie Kościoła panującego i wyłamują ze wspólnoty, którą on stanowi. Punkt widzenia reprezentowany przez dominujący Kościół nakazuje widzieć w nich twory społeczne o mniejszej doniosłości, powstałe jako rezultat nieprawidłowej interpretacji wartości i idei chrześcijaństwa. Należy podkreślić, że takie pojmowanie terminu „sekta” jest prawomocne jedynie przy założeniu wyłącznej słuszności opinii, jakie formułuje Kościół dominujący. Taka zasada obowiązuje jednak w dziedzinie kościelnego prawa państwowego, na którego gruncie „sekta” niezmiennie oznacza grupę, której system wartości i przywileje oceniane są znacznie niżej niż kościelne. Opisana perspektywa w znacznej mierze narusza stan faktyczny. Nie gdzie indziej bowiem, lecz właśnie w sektach dochodzą do głosu istotne kierunki wskazywane przez Ewangelię. Niezmienne nawiązywanie przez nie do Ewangelii oraz doktryn prachrześcijańskich, a także głoszenie, iż to nie sekty, ale właśnie oficjalny Kościół coraz bardziej oddala się od owych prawd — oto powody, dla których ze strony Kościoła spotyka je stała dezaprobata. Taka sytuacja zmusza z kolei sekty do przyjęcia postawy obronnej, a niekwestionowanym owocem zarysowanego cyklu jest bogaty zbiór konkluzji socjologicznych, jakich dostarcza historia tych sporów. Istotną rolę odgrywa tutaj przyrodzona niezależność i nonkonformizm sekt, przyczyniające się do obnażenia wielu ważnych mechanizmów i szczegółów idei chrześcijańskiej. Problemy te można dokładnie prześledzić, analizując dzieje doprowadzanych do stopniowego upadku ruchów sektowych późnego średniowiecza, w których obronie, w późniejszym czasie, tak zdecydowanie występowali Sebastian Frank i — przede wszystkim — Gottfried Arnold. Głównym charakterystycznym rysem chrześcijaństwa stała się z czasem — z oczywistych względów — tendencja do osiągnięcia pozycji absolutnie dominującej, tak, by zapewniła ona objęcie wpływami idei i podporządkowanie jej wszelkich dziedzin ludzkiej rzeczywistości oraz ustanowienie nad nimi dominacji określonego typu Kościoła. Realizacji takiego programu miało pomóc rozwinięcie się doktryny paulinistycznej, mimo zaznaczających się w jej obrębie prądów indywidualistycznych i entuzjastycznych. Paulinizm, ze swym utożsamieniem porządku państwowego z porządkiem boskim, pomijaniem większości spraw doczesnych i propagowaniem idei osiągnięcia Królestwa Bożego drogą zdobywania łaski Chrystusa, okazał się jednak niewystarczający. Rychło odżegnano się od owych nadnaturalnych (supranatural) i eschatologicznych wizji spełnienia, na rzecz tworzenia misji i organizacji, aby przez ich oddziaływanie zapobiec rozwojowi nadmiernego subiektywizmu i indywidualizmu wiernych, na rzecz propagowania religijnych prawd obiektywnych, zawartych w przekazach Chrystusa, a podawanych ustami naznaczonych przez Boga, doczesnych władz danej zbiorowości. Owe obiektywne prawdy miały stać się niewyczerpanym źródłem duchowej energii, choć nie każdy rodzaj ludzkiej aktywności mógłby być z nimi bezpośrednio kojarzony. W taki właśnie sposób pojmowano urzeczywistnienie idei Kościoła masowego, który odznaczałby się względną akceptacją dla świata, państwa, społeczeństwa i kultury, Kościoła o nienaruszalnie boskim charakterze oraz ugruntowanych tradycjach sakramentów i kapłaństwa. Widziano w tym także drogę do uwierzytelnienia socjologicznej genezy tych tradycji i utrwalenia pojęcia Kościoła jako instytucji pośredniczącej w otrzymywaniu łaski. Panowanie nad sferą duchową starano się osiągnąć przez wprowadzenie instytucji pokuty i nadzoru nad wiarą, czemu służyć miało prawo dla zwalczania heretyków i innowierców. Konieczne w tej sytuacji stało się odnalezienie i zastosowanie formuły, która pozwoliłaby pogodzić interesy Kościoła, władz państwowych, porządku społecznego i gospodarczego. Jej wyczerpującą, a równocześnie subtelną i precyzyjną wizję zawiera nauka tomistyczna, oparta konsekwentnie na Ewangelii i z niej właśnie wyprowadzająca wszelkie reguły uniwersalnej organizacji życia ziemskiego. Uwzględnia ona wszakże jedynie te kanony Ewangelii, które cieszyły się akceptacją Kościoła, a pomija tę ich sferę, która wiąże się z dziedzinami ludzkiej prywatności, osobistych przeżyć, czy posiadania własności. Wszystkie te prawdy rozwijane są natychmiast i aktualizowane przez sekty. Chrześcijaństwo laickie, osobista refleksja etyczno-religijna, propagowanie wspólnoty miłości, religijna równość i braterstwo, obojętność wobec siły państwa i warstw panujących, niechęć wobec praw techniki, kwestionowanie istotności przysięgi, uwolnienie życia religijnego od trosk walki o ideał ubóstwa, na rzecz okazjonalnych aktów miłości, bezpośredniość osobistych przeżyć religijnych, krytyka oficjalnych teologów i duszpasterzy, nawiązywanie do Nowego Testamentu i idei pierwotnego Kościoła — oto podstawowe, charakterystyczne rysy sekt. Socjologiczny punkt odniesienia, wokół którego tworzą się wspólnoty, jest odmienny niż w przypadku Kościoła. O ile Kościół zakłada konieczność obiektywnej świętości stanu kapłańskiego, sukcesji, depositum fidei, a także sakramentów, powołując się na stale dokonującą się w kapłaństwie inkarnację boskości, o tyle sekta nawiązuje do bezustannie powstających, nowych wymogów moralnych, u których podstaw leży wyłącznie obiektywny przykład Chrystusa i jego prawo. Nie ulega zatem wątpliwości związek postępowania sekt z kanonami Kazania na Górze, w czym wyraża się odmienna postawa wobec chrześcijańskiej prehistorii i odmienne ujęcie dogmatu Chrystusa. Biblia i prehistoria stanowią, w pojęciu Kościoła, trwałe i dosłownie rozumiane ideały, którym nie można przypisać cechy w jakikolwiek sposób pojmowanej relatywności historycznej. Postać Chrystusa zatraca charakter wiodącego ku prawdzie Boga-Człowieka, stając się wizerunkiem panującego zarządcy, który działa w oparciu o stworzone przez siebie biblijne prawo, obowiązujące w każdej zbiorowości. Tendencje do rozwoju i kompromisu z jednej strony, a schematyzmu i radykalizmu z drugiej uniemożliwiają praktycznie przekształcenie się sekt w organizacje masowe i powodują to, że formą ich istnienia pozostają małe kręgi o bezpośrednich, osobistych powiązaniach, z wszelkimi ujemnymi i dodatnimi konsekwencjami takiego stanu rzeczy. Są to przy tym kręgi, w których stałym pragnieniom polepszenia swego standardu życiowego niezmiennie towarzyszy powszechna nieświadomość skomplikowanych codziennych okoliczności. Stanowi to dobry grunt dla rozwoju poglądów o możliwościach przekształcenia świata według czysto moralnych, idealnych zasad miłości, co przyczynia się wprawdzie do zintensyfikowania chrześcijańskiego życia, lecz równocześnie powoduje obniżenie się stopnia uniwersalności sekt, doprowadzając do utraty wiary przez ludzi w odkupienie świata, formułowania negatywnych opinii o Kościele, utraty bezstronności i pojawiania się eschatologicznych oczekiwań. Człowiek sekt, doznając korzyści, jakie przynosi ich specyficzne chrześcijaństwo, traci zdolności przystosowawcze, a także zdolność duchowego przyswajania. Kościół, który mógł zabezpieczyć zdolności przystosowawcze swych członków dzięki rozwinięciu idei ustabilizowanego chrześcijaństwa, dąży do zobiektywizowania idei łaski, sekta zaś poprzestaje na realizacji subiektywnej idei świętości. Kościół opiera się na biblijnym kanonie zbawienia, sekta — na prawie Boga i Chrystusa. Podczas gdy socjologiczne cechy sekt odznaczają się prawie całkowitą jednorodnością, to odniesienie każdej z nich do organizmu, jakim jest Kościół, wymaga dokładnego, rzeczowego uzasadnienia. Sekty wyróżniające się szczególną zgodnością z dogmatami występują rzadko i można je tutaj pominąć. Także panteistyczne, filozoficzne sekty średniowiecza wtopiły się z czasem w ogół sekt. W rzeczy samej, sekta to coś innego niż Kościół, czy Kościoły. Wyraz „sekta” nie posiada zabarwienia wartościującego, lecz oznacza samodzielny, socjologiczny typ społeczności wyznającej ideę chrześcijańską. Istotą Kościoła jest jego obiektywny, instytucjonalny charakter. Dla niego przychodzimy na świat i przez chrzest w dzieciństwie wchodzimy w obrąb jego kręgu. Kapłaństwo i hierarchia, jako nosiciele tradycji łaski i jurysdykcji sakramentalnej, nadają zdolność udzielania łaski każdemu ze swych przedstawicieli. Zdolność ta bywa wykorzystana podczas udzielania sakramentów, a o łaskę zabiegać musi także kapłan, jeśli przypadkowo okazał się w jakiś sposób niegodny. Kościół jawi się zatem jako obiektywna organizacja powołana do dysponowania cudowną mocą, jako kontynuator rządów Boga i Opatrzności nad światem. Pomijając możliwą nieudolność i ułomność osób, pozostaje zawsze uniwersalna świętość instytucji. Kompromis ten stanowi jednocześnie wyraz i uzasadnienie uniwersalizmu kościelnego, w którym każde jednostkowe działanie, czy świadczenie, jakkolwiek surowo traktowane i silnie akcentowane, jest wtórne wobec obiektywności uniwersalnie przyznanej mocy panowania (niekiedy mówi się: et cetera adiicientur vobis). Oddziaływaniu zbawczych sił podlegają wszystkie jednostki ludzkie, stąd też Kościół zobowiązany jest do roztoczenia panowania nad wszelkimi społecznościami i uczynienia poddanymi wszystkich członków społeczeństwa. W swej istocie jednak pozostaje on nadal niezależny, a na stan jego niezależności nie wpływa fakt, czy omawiany wpływ na społeczeństwo okaże się skuteczny, czy nie. Kościół to wielki wychowawca narodów, który, jak wszyscy wychowawcy, potrafi stosować stopnie i sankcje, a równocześnie osiągać cele bez nich, drogą perswazji i pobłażania. Na tle zinstytucjonalizowanego i zobiektywizowanego organizmu, jakim jest Kościół, sekta okazuje się stanowić wspólnotę dobrowolności, o uczestnictwie zależnym od świadomej decyzji członków. Istnienie sekt opiera się zatem na wnoszeniu w życie grupy osobistego wkładu, w celu urzeczywistnienia modelu wspólnej egzystencji w bezpośrednich kontaktach. Nikt nie rodzi się członkiem sekty, lecz tylko może do niej przystąpić dokonując świadomego wyboru. Droga do doskonalenia się wiedzie w sekcie nie poprzez sakramenty, lecz przez osobiste świadczenia, co z reguły powoduje narastanie niechęci wobec sakramentów. Z natury rzeczy jednak dochodzi z czasem do wynaturzeń wspólnotowego charakteru sekt. Osłabia się zainteresowanie innymi typami grup, do sekt przenikają, na tyle, na ile mają szansę akceptacji, pozareligijne wartości. Sekta nie wychowuje szerokich mas, a tylko grupuje wyodrębnione ze społeczeństwa elity powołanych i jednoznacznie przeciwstawia ich światu. Idea uniwersalizmu chrześcijańskiego znana jest sekcie jedynie w wydaniu eschatologicznym, sama przez się zrozumiała jest także tendencja sekty do rozwijania ascetycznych sposobów życia i myślenia. Ich konsekwencję stanowi stopniowe eliminowanie z pola zainteresowań członków większości pozareligijnych wartości kulturowych. Aktywność pozostających w sektach jednostek koncentruje się głównie wokół kultywowanego stylu życia. Ten rodzaj ascezy odbiega wszakże, jak wcześniej wspomniano, od ascezy propagowanej przez Kościół: nie pojawia się w niej tak typowy dla doktryny kościelnej pierwiastek heroiczny, pozbawiona jest również mocno akcentowanych elementów umartwienia. Przejawia się raczej jako utrzymany w starobiblijnym stylu kanon ucieczki od świata i jego atrakcji, w imię pełnej realizacji postulatu wspólnotowej miłości. Idealny typ członka sekty znalazł swą charakterystykę w Kazaniu na Górze, tam też został naszkicowany pożądany przebieg jego życiowej drogi. Jego asceza okazuje się nieporównanie bardziej ostrożna i uboga, w dosłownym rozumieniu stanowi jakby przedłużenie postawy samego Jezusa. Brakuje w niej jednak nastawienia popularyzatorskiego, a także tendencji uniwersalistycznych. Można powiedzieć, iż o ile istota ascezy kościelnej polega na uniwersalności i heroiczności, o tyle asceza sekt służyć ma jedynie nielicznym wspólnotom, w skład których wchodzą wtajemniczeni członkowie. Tak więc, de facto, mamy do czynienia z dwoma, w sensie socjologicznym odmiennymi typami wspólnot, jakimi są sekta i Kościół. Sytuacja ta nie ulega zmianie, pomimo krzyżowania się ich różnorodnych właściwości. Terminy, przy pomocy których bywają one określane, nie są wszakże najważniejsze; przypuszczalnie zamiast „sekta” można byłoby mówić „Kościół nieinstytucjonalny”, a zamiast „Kościół” — bardziej precyzyjnie — „Kościół zinstytucjonalizowany”. Najistotniejsze natomiast jest to, że obie omówione formy religijnych wspólnot opisane są w Ewangelii i w niej właśnie tkwią ich korzenie. Łącznie traktowane być muszą jako trwałe warianty socjologicznej organizacji życia religijnego. Tłumaczył Wojciech Adamek * Kirche und Sekte w: E. Troeltsch, Die Soziallehren der christlichen Kirchen und Gruppen, Tübbingen 1912, s. 362—375. W przekładzie pominięto przypisy. dalej >> opr. aw/aw Rzeczy Ostateczne Czlowieka I Swiata: Eschatologia Kosciola Zachodniego - Nurt Protestancki (Polish Edition) by Sarwa, Andrzej Juliusz - ISBN 10: 1976347378 - ISBN 13: 9781976347375 - Createspace Independent Publishing Platform - 2017 - Softcover